Był dobrym duchem pałacu, zawsze przychylnym pośrednikiem między podwładnymi a panem — teraz zaś leżał głęboko w chłodnéj ziemi — teraz nie bywał w dobrym humorze, tak go zawsze zdobiącym, a nigdy nie wyradzającym się w nieprzyzwoitość, w pysznie urządzonych stajniach, aby kazać zaprowadzić islandczyka do ujeżdżalni, którą dla niego w głębi parku książę kazał zbudować, teraz nie siadał już w śmiałym podskoku na grzbiet rżącego, gęstą grzywą wstrząsającego zwierzęcia, na którém tak ochoczo harcował.
Islandczyk cicho stojąc w stajni, ciągle oglądał się szukając pana — nadaremnie nadstawiał uszy, czekając na jego zawołanie.
Mały Janek już go nie wołał... w ujeżdżalni było cicho i pusto — w parku nie widziano jak dawniéj igrających Józefiny i Janka — wszystko się zmieniło.
Islandczyk stał smutny ze zwieszoną głową — masztalerz nie mógł na niego patrzeć. Marcin także chodził ze zwieszoną głową, a Sandok złościł się.
Ale murzyn oprócz gniewu wrzał jeszcze inném dręczącém go uczuciem. Ten czarny, czując instynktowo, zkąd poszedł ten nowy cios, podług zwyczaju swojego pokolenia, nie mógł obronić się od najgłębszéj nienawiści, która w nim od tygodnia do tygodnia wzrastała i dojrzewała.
W Marcinie miał zawsze wielkie zaufanie, które jeszcze się wzmogło, odkąd sternik „Germanii“ wiernie dotrzymywał słowa i murzyna zawsze nazywał „bratem Sandokiem.“
Przypomnijmy sobie, że Marcin przyrzekł czarnemu to odznaczenie, gdy rzeczywiście udało mu się dowiedzieć od hrabiny o pobycie Małgorzaty. Sandok dotrzymał obietnicy swojéj i Marcin swojéj także.
Gdy książę w kilka miesięcy po śmierci chłopca przechadzał się z Małgorzatą i Józefiną po letnio-zielonym i cienistym parku, murzyn spotkał sternika „Ger-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1122
Ta strona została przepisana.