Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/116

Ta strona została przepisana.

— Był niepocieszony, że pana Eberharda nie zastał w domu!
— Panowie dworscy bardzo łatwo martwią się! Czegóż chciał ten pan flügel-adjutant?
— Przybył w Imieniu króla łatwo zaprosić pana do cyrku, uważał to za rzecz bardzo ważną! Król pragnie pana Eberharda widzieć dzisiaj koniecznie w swojéj loży i do tego w paradném ubraniu, bo ma tam być także jakiś nowy poseł!
— Szczególniejsza rzecz! poszepnął Eberhard.
— Pan adjutant nie mógł się jaśniéj wytłómaczyć, lecz sądząc po jego słowach, a raczéj po krôlewskiém zaproszeniu, mówił Marcin zbliżając się do Eberharda: pan masz tam świecić, aby zaćmić tego posła!
— Jakiego ty delikatnego węchu nabierasz tu w stolicy! żartował hrabia, klepiąc Marcina po ramieniu i wstępując z nim w pałacowy przysionek. Ufam mu i prędko się ubiorę!
— Powóz czeka przygotowany!
Po przygodach tego wieczoru, urabia nie miał wcale ochoty ukazywać się w wielkiém towarzystwie, a mianowicie jechać do cyrku, w którym występowała Leona, królowa lwów; lecz Marcin tak usilnie nalegał, a zaproszenie ze strony króla tak było zaszczytne, że musiał z dobrą, miną przybrać ubiór granda, chociaż duszę jego zajmowała jedynie myśl, że i dzisiaj jeszcze zawiodła go nadzieja otrzymania wiadomości o swojém dziecku.
Ubrał się zatém w zdobny orderami kaftan, zarzucił na siebie bogato haftowany półpłaszczyk, i dla zapięcia go pod szyję kazał sobie podać bogatą zapinkę, na miliony cenioną. Była ona z jednego dyamentu, niewidzianéj dotąd w Europie wielkości, bo objętością i grą kolorów przewyższającego daleko Koh-i-Noor, ów brylant, o którym tyle mówiono i pisano, a otoczonego wieńcem mniejszych, cudownie pięknie błyszczących kamieni.
Po upływie kilku minut przybył w swoim wspaniałym powozie do cyrku. Murzyn zeskoczył, gdy powóz