piącym Grilem. Ale miałże go ratować, a poświęcać siebie, ogłaszając się za winnego?
To nawet dla dobrodusznego było za ciężkie zadanie.
Albo miałże powtórnie dopuścić się przekroczenia w urzędowaniu, dozwalając przy pomocy wszelkich swoich doświadczeń i uwodzeń Grilowi uciec z więzienia?
Zły czyn wywołuje, zawsze drugie nowe. Z tego tworzy się zawsze łańcuch, który winnego nakoniec bez ratunku w przepaść pociąga, i co z początku było lekkiém przekroczeniem, to w następstwie wyradza się w coraz cięższe występki.
Pan d’Epervier namyślał się i wahał. Żałował chwili urojonéj rozkoszy w zamku Angoulême, za którą kupił sobie dni i tygodnie wyrzutu. Za widok pięknéj hrabiny Leony Ponińskiéj sprowadził sobie bezsenne noce, a biednemu Grilowi wyjednał ciężkie więzienie.
Zaiste — kara nastąpiła prędko, kara sroga dla pana d’Epervier.
Dojrzało w nim postanowienie nadania innego obrotu téj sprawie; nie chciał od razu oddać się na zatracenie, ale też nie chciał także oszczędzać owego barona, który w gruncie rzeczy wszystkiemu był winien.
Ale zastanowił się nad tém, że gdy skompromituje chytrego i niewątpliwie wpływowego barona, to upadnie z nim razem — nie mógł także zataić przed sobą potęgi hrabiny Ponińskiéj.
Cóż czynić wypadało? Pan d’Epervier postanowił na własną rękę wykonać wycieczkę na Furscha i jego wspólnika, a był to dosyć wytrawny prawnik.
Niewątpliwą było rzeczą, że dwaj zbrodniarze przebywali w Paryżu, bo gdzież indziéj byli bezpieczniejsi, niż w niezliczonych ulicach i domach téj Sodomy? Ale wątpił bardzo pan d’Epervier, aby ich należało szukać w kryjówkach i osławionych domach.
Poznał Furscha jako wielce doświadczonego zbrodniarza i nie przypisywał mu takiéj nieostrożności i głupoty.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1166
Ta strona została przepisana.