kawiczki: po tysiąc razy proszę, przebacz, że przeszkadzam o tak późnéj godzinie.
Von Schlewe przerwał sobie i pytająco spojrzał na odźwiernego, który jeszcze stał w pokoju.
— Zamierzam wyjechać, panie baronie, chłodno powiedział naczelnik więzienia, nie zważając na spojrzenie Schlewego: niech mój powóz czeka na dole!
Odźwierny ukłonił się i wyszedł.
Von Schlewe czekał, aż się drzwi zamknęły i portyera, potém porywczo przystąpił do d’Eperviera.
— Przybywam śpiesznie i tak późno, aby szanownego pana ustrzedz od pośpiechu, któryby pana szyję kosztował. Chciałeś pan jechać do prefekta policyi.
— A gdyby i tak było, panie baronie?
— To byłoby nieszczęściem — nie, więcéj niż nieszczęściem — to byłaby śmierć pańska!
— Pan mówisz zagadkowo, panie baronie!
— Pozwól mi pan pierwéj tchu nabrać! Byłeś pan w zamku Angoulême?
— Być może — słucham daléj!
— Ujrzałeś pan tam — von Schlewe następujące słowa wymówił bardzo cicho — więźnia z la Roquête?
— Także być może — cóż daléj?
— Chciałeś pan przedsięwziąć kroki ku uwięzienia go na nowo?
— Jak pan dobrze umiesz zgadywać, baronie! Nasza niedawna umowa jest z obu stron dotrzymana?
— Dotrzymana, ale jeszcze niezapomniana!
— Co pan chcesz przez to powiedzieć?
— Że przypłaciłbyś pan własną głową, gdybyś teraz więźnia na nowo chciał wydać prawu.
— Nie jestem bojaźliwym, panie baronie! Mogę więc zezwolić na wszelki zamach na mnie.
— Otóż mój domysł sprawdził się, moja obawa uzasadniona! zawołał wielce rozdrażniony von Schlewe. Słuchaj mnie pan, drogi panie d’Epervier! nie sądź, że mną powoduje osobisty interes. Niedawna umowa dotrzy-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1170
Ta strona została przepisana.