Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1171

Ta strona została przepisana.

mana już ubiegła, ale zapominasz pan, że obaj przez nią niestety! wydaliśmy się na zawsze owemu Furschowi w ręce!
— Co do mnie, nie wierzę temu! Gotów jestem dopuścić do wszystkiego! z lodowatą spokojnością odparł naczelny inspektor.
— Zaklinam cię drogi panie d’Epervier, przez wzgląd na siebie samego nie próbuj. Mówiono mi właśnie, że ten Fursch gotów w takim razie nas obu wydać sprawiedliwości — pomyśl pan, nas obu!
— Zapewne ów Fursch sam się panu z tém zwierzył?
— No, zgadłeś pan — tak jest!
— Rzeczywiście dobre źródło, z nieco szyderczym uśmiechem zauważył naczelny inspektor; mimo tego, ponieważ raz dałem się uwieść i zapomnieć obowiązku, teraz nie powinienem wahać się naprawić pośpiechu!
— Pan gubisz siebie i mnie.
D’Epervier wzruszył ramionami.
— Jeszcze czas możesz pan powziąć postanowienie i przygotowania! powiedział zimno.
— Ależ posłuchaj mnie pan tylko! Byłby to krok przedwczesny, bez żadnego celu! Pan może myślisz, że ów Fursch znajduje się jeszcze w zamku Angoulême?
D’Epervier dopiero teraz uczuł, że popełnił nieprzebaczony błąd przez to, iż nie kazał natychmiast dostatecznie obsadzić zamku. Rzeczywiście byłoby to napotkało największe trudności i przeszkody, a prócz tego wina jego nie była tak wielka, bo nie uważał, iż obecność jego postrzeżono.
Von Schlewe poznawszy zaraz, że jego słowa wywarły wrażenie, mówił daléj:
— Chccsz pan uwięzić Furscha w zamku, ale zapominasz szanowny panie d’Epervier, że gdy my tu rozmawiamy, on od odawna już wyniósł się ztamtąd. Krokami swojemi zatém nic nie dopniesz, a siebie samego wtrącisz w podwójny kłopot, który cię bez ratunku zgubi!