pani, gdyby wczoraj wieczorem była policya obsadziła zamek Angoulême, i zbiegłego więźnia z la Roquête w nim znalazła!
— A to dla czego baronie? Czyżby ów zbieg, aby się czuć bezpiecznym, nie mógłby się równie łatwo wcisnąć i do Tuileries, i dać się w cesarskim zamku schwytać policyantom?
Von Schlewe złośliwie się uśmiechnął.
— Hm — hm! Pani zapominasz, że ów Fursch wie o nas więcéj aniżeli o cesarzu!
— Przystąp pan do rzeczy — co stanowi pańskie zwycięztwo?
— Skutek jego dopiero od pani zależeć będzie, najłaskawsza przyjaciółko!
— Ach, co za galant! zaśmiała się Leona, ciekawam!
— Pan d’Epervier przybędzie tu za godzinę, aby od pani i odemnie dowiedzieć się, gdzie się Fursch znajduje, i naradzić się, jakimby go sposobem pochwycić.
— Nic na to odpowiedzieć nie umiem baronie!
— A jednak musiałem tak postępować, moja łaskaw — czyni, dla zapobieżenia temu, aby niepospolicie dla nas niebezpieczny d’Epervier zeszłéj już nocy nie poczynił kroków, mogących sprowadzić dla pani i dla mnie najgorsze następstwa! Nie ukrywajmy przed sobą dłużéj najłaskawsza hrabino, najgorszych następstw — bo Fursch nie byłby nas oszczędzał!
— Mniemasz pan, że ów d’Epervier skłoni się do zaniechania zamiaru wydania urzędnikom swojéj tajemnicy?
— To nic, dostojna przyjaciółko, on stanowczo załatwi przykrą sprawę, czego pierwéj nie obawiałem się — jeżeli tylko tego dożyje!
— Czy pana dobrze rozumiem, baronie? — D’Epervier będzie nam szkodził, zgubi nas, skoro pozna, że nie jesteśmy jego stronnikami i przyjaciółmi; strasznie nam szkodzić będzie, jeżeli jutrzejszy dzień przeżyje!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1181
Ta strona została przepisana.