— I tam policya nie była?
— Zapewne być musiała, z przelotnym uśmiechem odpowiedział von Schlewe; nie zawsze się to znajduje, czego się szuka! Ta oberża ukrywa w niełatwo odkryć się dającéj izbie, złoczyńców.
D’Epervier rzucił pytające spojrzenie na Leonę.
— Tak jest, jak mówi pan baron, i wyznać muszę, że i ja wołałabym wysłanie niż wydanie sądowi.
— To życzenie rozstrzyga — odrzekł d’Epervier, i gdy mu było gorąco, napił się znowu zimnéj limoniady.
— A zatém — słuchajcie państwo! Na ten przypadek już zebrałem niejakie objaśnienia. Okręt „Rekin“ za trzy lub cztery dni odpływa z Hawru udając się do Kalkutty — ale przy ujściach Gangesu panuje pustosząca cholera, któréj ulegają prawie bez wyjątku wszystkie starsze przybywąjące tam osoby. „Rekin“ gotów jest zabrać tego człowieka.
— To wszystko byłoby bardzo sprzyjające! wyznał d’Epervier.
— Jutrzejszéj nocy jak najciszej musimy ująć dwóch łotrów i natychmiast ich wysłać do Hawru!
— Mówisz pan, że oberża leży odosobniona — samotna?
— Zupełnie; tam robota pójdzie nam całkiem łatwo, jeżeli będziemy mieli wieczorem w pogotowiu sześciu silnych chłopów — zamknięty powóz ja przygotuję!
— Wybornie, drogi baronie! O czasie i bliższych okolicznościach znajdziemy jeszcze czas pomówić jutro w dzień.
— Zaszczycisz mnie pan swojemi odwiedzinami — cieszę się bardzo, że będę mógł pana przyjąć — lecz dla czego pan się śpieszysz?
— Fatalne uderzenie krwi! wyznał pan d’Epervier wstając.
— Proszę, limoniada sprowadzi krew na dół, radził baron: wybornie chłodzi!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1187
Ta strona została przepisana.