Upłynęło kilka tygodni, gdy do pałacu przy ulicy Rivoli zbliżała się ostrożnie lekkonoga postać, śpieszyła zaś tuż przy domach i kratach.
Był to pachnący letni wieczór, a ulice pokrywał zmrok powstający wówczas, gdy miejsce słońca na ciemno-błękitném niebie zajmie księżyc i gdy zabłysną gwiazdy.
Lekkonoga postać, która widocznie korzystała z cienia drzew po części aż do sztachet do ulicy sięgających, prędko zbliżała się do pałacu księcia — nogi miała czarno ubrane.
Ale gdy się bliżéj przypatrzono powoli jak kot podsuwającemu się, poznawano, że nietylko nogi były nieobute, ale i od natury czarną miały barwę, tak jak i twarz nakryta kapeluszem było czarna, a przynajmniéj bardzo ciemno-brunatna.
Gdy przybył do wejścia w kracie i znalazł je zamknięte, namyślał się, czy przechodząc werandę dostać się do Parku, jakby nie chciał aby go widziano.
Namyślał się jednak niedługo, obejrzał się, i gdy nikogo blizko nie było, z zadziwiającą zręcznością i siłą przelazł przez kratę do ogrodu.
Tu przez chwilę czekał i słuchał.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1189
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.
Sandok i Moro.