Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/119

Ta strona została przepisana.

Pan hrabia de Monte Vero czeka na zaszczyt przedstawienia go pańskiéj pięknéj córce!
Król zwrócił się do swojéj małżonki, a tymczasem książę i Eberhard zbliżyli się do krzesła, na którém siedziała księżniczka, otoczona damami dworu. Miała ona majestatyczny wzrost. Pełność jéj kibici i zimna powaga rysów przedstawiały ją nieco starszą niż była rzeczywiście. Księżniczka Aleksandra liczyła lat dwadzieścia! Na mocno czarnych włosach miała kosztowny brylantowy dyadem, który nie tyle pokryty włosami jak u królowéj, nieco pyszniéj promieniał. Czoła nie miała wysokiego, nos nie wązki, a jednak mimo typu twarz jéj byłaby piękną i ułudną, gdyby nie wyraz zimnéj dumy na ustach i w ciemnych oczach. Lodowatą swoją oziębłością wyraźnie potwierdzała słowa swojego ojca.
Część czarnych jéj włosów spadała na oślepiająco białą szyję i ramiona, wystające z pod białego atłasu i kosztownych garnirowań. Na falującą pierś spadał szmaragdowy naszyjnik i sięgał do złotem przeszywanego górnego garnirunku sukni. Fałdy jéj przetykane były białemi kwiatami, u spodu wyglądał atłasowy trzewiczek, ubrany na wierzchu ozdobną złotem przeszywaną różyczką.
Właśnie uśmiechała się rozmawiając z hrabiną Arensteinową, siedzącą blizko niéj, gdy przystąpił książę z Eberhardem — ale i w tym uśmiechu było coś uderzająco zimnego, chociaż twarz jéj upiększał, Eberhard spojrzawszy na nią, musiał przyznać mimowolnie, że gdyby nie ten twardy rys, księżniczka byłaby królewską pięknością. Ojciec prosił jéj o pozwolenie przedstawienia hrabiego de Monte Vero.
Gdy to usłyszawszy powstała, zdało się Eberhardowi, że na jéj obliczu czyta rozczarowanie i niezadowolenie — odwróciła się ku niemu, jéj wysoka i piękna postać pasowała do jego postaci, — zimno zmierzyła go ciemnym wzrokiem, który przez chwilę spoczął na jego