Zaledwie poranek zajaśniał na błękitném niebie, które wysuszyło aż do ostatniéj wszystkie krople nocnego deszczu, zaledwie pierwsze promienie słońca padły na park pałacowy, gdy już pracującemu w pokoju Eberhardowi doniesiono o przybyciu okrytego kurzawą i zaledwie oddychającego murzyna, który koniecznie z nim mówić pragnął.
Tak ranne i szczególne odwiedziny zdziwiły nieco księcia, lecz rozkazał służącemu, aby mu czarnego przyprowadził.
Zaraz potém wszedł Moro i padł na kolana, a skrzyżowawszy ręce na piersiach, czekał aż książę pierwszy przemówi.
— Wstań-no, rozkazał Eberhard i łaskawie skinął ręką: wszak jesteś murzynem cesarza i widziałem cię w zamku St.-Cloud?
— Tak jest, to ja, massa! O wielki massa bardzo łaskaw, poznać biednego Mora!
— Cóż tak rano tu przybywasz i czego żądasz odemnie?
— O wielki massa, racz przebaczyć biednemu Morowi tak wczesną godzinę — ale potrzebny jest wielki pośpiech!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1203
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX.
Cesarz i książę.