Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1206

Ta strona została przepisana.

widzieć! Powóz jechał bardzo daleko, aż się alea skończyła, tam baron siedział, a dwaj ludzie wywlekli biednego, związanego jak bydlę Sandoka na drogę nad brzeg Sekwany! Baron powozem odjechał, ale Moro ostrożnie ścigać ludzi aż do okrętu, gdzie biednego Sandoka w dolny pokład wrzucili!
— A potrafisz wskazać ten okręt i poznasz tych ludzi, gdy ich znowu zobaczysz?
— O! Moro wszystko znaleźć i poznać! Jeden z siwą brodą, drugi bez brody, blady, niebardzo duży!
— To oni! Nie ulega wątpliwości! Oni to schwytali Sandoka i trzymają w więzieniu!
— O biedny Sandok, może już nie żyje!
— Nie powinniście byli przedsiębrać tego napadu, z gniewem rzekł Eberhard: należało mnie to pozostawić!
— Gdyby nie Moro i Sandok, nie byłoby ani śladu, odpowiedział czarny, baron jest bardzo chytry!
— Prawda, że bez was nie miałbym żadnego śladu o tych dwóch zbrodniarzach, którzy się schronili na okręcie i tam znikli z oczu urzędników! Ale teraz mam nadzieję, że już nam nie ujdą!
— Wielki massa, tylko nic policyi nie mówić i nie działać w dzień, inaczéj gniazdo puste, albo okręt precz! Wielki massa sam l wiernymi sługami W nocy zrobić połów.
— Zawsze ci się zdaje, że jesteś w twojéj oczyźnie, gdzie podobne rzeczy uchodzą i są w porządku — ale wtém masz słuszność, że potrzebna jest jak największa ostrożność!
— Inaczéj wszystko zgubione, a biedny Sandok zabity!
— Toby mnie bardzo zmartwiło! Sandok to wierna dusza, a jeżeli popełnił bezprawie, które się na nim mści tak ciężko, to popełnił, przez miłość dla mnie, która go w błąd wprowadziła. Więc wszelkich starań dołożę, aby go uratować i dwóch nędzników nakoniec wydać sprawiedliwości, do któréj należą.