Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1212

Ta strona została przepisana.

Ale czyliż to nie było tak samo za upadłych dynastyj? czyliż to mogło położyć tamę spiżoéj pięści losu? czyliż mogło powstrzymać niszczący bieg historyi świata?
Niewielki to trud zmienić szereg nazwisk i przemalować kolory — kamień jest cierpliwszy niż naród!
Ale ten mały człowiek z prawie żółtawo połyskującą, odznaczającą się twarzą, garbatym nosem, mocno czarnym wąsem i małą spiczastą bródką, który stoi zamyślony przy wielkim okrągłym stole w swojéj pracowni, zna swój czas i zmienny, płochy, łatwo przekupny naród — wie, jak go w karbach trzymać, jak go także łatwo podarkami pozyskać. Wie, że przedewszystkiém zatrudniać go należy, aby mu nie przychodziły do głowy złe myśli, i stara się dla niego o rozrywki, o wojny, o pracę — jest to doświadczona, roztropna, wyrachowana głowa — naśmiewa się z wypadków, które jego poprzedników pozbawiły znaczenia i przewagi — mocno i sprężyście trzyma wodze w swoich ręku, nie słuchając rad, nie powierzając ich poufnikom, popuszcza je i znowu ściąga podług potrzeby.
Napoleon III lubi pracować sam — to też stał bez otoczenia w swoim pokoju, gdy go książę de Monte-Vero prosił o posłuchanie.
Cesarz, który nie łatwo uczuwał skłonność dla kogokolwiek złudzi, który niedowierzał nikomu, bo może sam po sobie sądził, jak mało ludziom wierzyć należy, dla księcia de Monte-Vero powziął rzadką i uderzającą w nim przychylność. Czy Ludwik Napoleon czuł wielką wyższość tego szlachetnego męża, i czy mógł jeszcze pojmować, że uszczęśliwiające przymioty tego księcia, których mu brakowało, mają na sobie jakąś cechę bozkiéj łaski?
Cesarz dał znak meldującemu adjutantowi, aby wprowadził księcia, i wnet wspaniała postać Eberharda okazała się na progu.
Napoleon powitał go swojém zwyczajném poruszeniem ręki, ale na jego żółtawéj, prawie martwo wyglą-