dającéj twarzy osiadł uśmiech, który rzadko i coraz rzadziéj na rysach jego postrzegać się dawał.
— Witam pana, mości książę, rzekł do kłaniającego się Eberharda, którego nie widział od czasu nieszczęśliwie zakończonego polowania w St.-Cloud, witam podwójnie, bo mam obowiązek o ile możności wynagrodzić pana za stratę, którą przezemnie poniosłeś. Przybywasz pan użalać się, że winnych jeszcze nie dosięgła zasłużona kara.
— Przybywam, sire, pewnym, spokojnym głosem odpowiedział Eberhard: wyprosić sobie łaskę! Tych zbrodniarzy urzędnicy pana prefekta policyi nigdy nie wynajdą.
— To byłaby rzecz uderzająca — prawie haniebna!
— Więcéj jeszcze! Ci winowajcy zawsze znajdą środki i drogi uniknienia kary.
— Przypominasz mi mości książę wypadek z la Roquête, powiedział Napoleon widocznie nieprzyjemnie dotknięty: potrafię postarać się, aby uniemożliwić powtórzenie się takowego.
— Racz przebaczyć, sire, mojéj otwartości, ale to nie da się wykonać!
— Jak to mam rozumieć, mości książę? Główny inspektor z la Roquête, któremu uszedł ten wypadek i który zapewne już wtedy był cierpiący, umarł, a kto inny już go zastępuje.
— I ten także umrze, sire!
— Co! czy dobrze rozumiem? Pan mniemasz! że główny inspektor z la Roquête umarł nienaturalną śmiercią?
— Pan d’Epervier był otruty!
— Niepodobna! zawołał niezmiernie oburzony Napoleon i zadzwonił stojącym obok niego na stole dzwonkiem: zupełnie niepodobna! Mimo to chcę jasno widzieć i rzecz jeszcze raz zbadać! Posłać natychmiast szambelana do prefekta policyi, rozkazał wchodzącemu adjutantowi, dzisiaj jeszcze ma być otwarty grób pana d’Epervier i dokładnie przeszukać czy w ciele zmarłego nie znajdzie się trucizna!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1213
Ta strona została przepisana.