Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1218

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ X.
Modlitwa wygnańca.

Sandok w dzikiéj wściekłości wstrząsał balami i deskami swojego więzienia i zgrzytał zębami, a poznawszy swoją niemoc, zdał się na los. Miał nadzieję, że Moro uszedł szczęśliwie, że wyśledził jego uwięzienie i powiedział sobie, iż Moro niezwłocznie pośpieszył do pałacu księcia, iż mu pomoc sprowadzi.
Przestrzeń pod sterem „Rekina,“ w któréj się znajdował Sandok, była tak ciemna, bez żadnego otworu, że nawet nie był w stanie rozróżnić, czy to była noc czy dzień, lecz po czasie swojego tam pobytu liczył, że się zapewne zbliża wieczór drugiego dnia.
Rudy Dzik dwa razy spuścił mu przez otwór na długich hakach chleb i wodę, ale potém zaraz mocno i szczelnie ten otwór zamykał.
Sandok przejrzał znowu ze wzrastającym gniewem swoje kieszenie i przekonał się, że nie ma przy sobie ani broni, ani, oprócz ogrodniczego noża, żadnego narzędzia do wyłamania się ze swojego więzienia — a oprócz tego nie wiedział, gdzie się dostanie, jeżeli tę stronę trójkątnego więzienia wyłamie, która prowadzi do wnętrza, gdy dwie inne strony oblewa Sekwana. Ucieczka bowiem bez zemszczenia się na Furschu i Rudym Dziku nie zadawalała go, tak był zły i wściekły, że sam siebie gotów