był przytém poświęcić, byleby tylko dwóch szelmów mógł sprzątnąć.
Właśnie z zaiskrzoném okiem namyślał się, jak użyć noża, jedynego narzędzia, które posiadał, gdy posłyszał nad sobą na pokładzie nagłe i szybkie bieganie kilku ludzi. Sandok słuchał uważnie — doszły go głosy, ale belki, przestrzeń jego otaczające, nie dozwoliły mu rozróżnić słów — poznał tylko głos Furscha, potém cichszy kogoś tylko co na okręt przybyłego — był to głos znienawidzonego barona.
Murzyn zaniepokoił się — krew burzyła mu się W żyłach, a muskuły czarnéj twarzy gwałtownie drgały.
Lecz cóż było czynić?
Nagle zabłysło mu w ponurych oczach — jego silna, muskularna postać przybrała takie stanowisko, jakby miał zamiar chwycić się rozpaczliwego planu — wyjął wielki nóż ogrodniczy z kieszeni i otworzył klingę — Sandok chciał wyciąć dziurę w dolnych belkach i wpuścić wodę do okrętu — poświęcał siebie chętnie aby tylko przygotować śmierć trzem łotrom, którzy nie przeczuwając jego myśli, znajdowali się na okręcie.
Już się położył na ziemi — już zaczął utrudzającą pracę, przebicia nożem grubego drzewa — wtém przyszło mu na myśl, że ci, którym chciał śmierć zgotować, mogą zawsze jeszcze umknąć na brzeg, bo szoner leżał tuż przy nim, a zatonięcie, chociażby nawet czekał na noc i sen znienawidzonych, nie tak prędko nastąpi, aby ich bez ratunku na śmierć naraziło.
— To nic, mruczał sam do siebie, Sandok musi coś lepszego wymyślić! Jak biegają i rozmawiają! Sandok słuchać!
Murzyn zerwał się — trzymał nóż w ręku i wzrokiem przywykłym do ciemności mierzył odległość do sufitu przestrzeni — rękami dostać jéj nie mógł. Słowa mówione na górze, już jednak zapewne usłyszy, gdy zrobi w bocznéj ścianie dziurę, dla tego też śpieszył się, aby wykroić takową w belkach jak można najwyżej.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1219
Ta strona została przepisana.