wewnętrzny głos mówił mu, że ten kurz powstaje z powodu zbliżania się powozu jego pana.
Słyszał jak von Schlewe mówił do Furscha:
— Oni zdają się być pewni swojéj rzeczy, książę jest to człowiek, który umie przeprowadzać swoją wolę! Jeżeli cię ściga, jeżeli czarnego, którego więzisz bądź co bądź uwolnić pragnie — jeżeli was dostanie i przed swoim sędziowskim trubunałem stawić każę...
— Przewidzieliśmy ten wypadek, drogi baronie, odpowiedział Fursch w szatańsko uprzejmy sposób. Jeżeli nas książę ścigać będzie i pokona tak, że się w jego ręce dostaniemy, wtedy...
— Co wtedy, wahasz się powiedzieć?
— Czy widzisz pan tam powóz? przerwał Fursch rozmowę.
— Przez wszystkich świętych — to on...
— Czego się pan przestraszasz, panie baronie? To ekwipaż księcia de Monte-Vero, i pan niestety! jesteś teraz zmuszony, mimowolnie być uczestnikiem naszéj wycieczki na wodę — nie bój się, drogi baronie! Na „Rekinie” będziesz tak dobrze ukryty jak na łonie Abrahama! Odbijać! rozkazał Fursch głośno trzem marynarzom, których przyjął i którymi jeszcze dopomagał Rudy Dzik; przejedziemy się trochę po Sekwanie, podnieść żagiel! Mówicie, że nie ma wiatru? No, to płyńcie trochę, chociaż powoli.
— Co czynisz? zawołał baron: nie dozwalasz mi powrotu na ląd!
— Myślę, że taka mała przejażdżka powinna być dla pana pożądańsza, niż spotkanie z księciem, którego może nie byłbyś w stanie uniknąć, odparł Fursch. Powierz się pan raz naszéj opiece i naszemu dobremu szczęściu!
— Najświętsza Panno — to ucieczka!
— Jeżeli panu podoba się ta nazwa, to tak jest! twierdził Fursch z podziwienia godną spokojnością duszy; tymczasem cofnięto z lądu pomostoową deskę, okręt
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1221
Ta strona została przepisana.