wający się trwogą Schlewego — załóżcie żagiel! Ciemność sprzyjać nam będzie — pod zasłoną nocy ujdziemy ścigań księcia!
— Nigdy — nigdy! wołał baron; to moje nieszczęście! Puśćcie mnie z okrętu, zaklinam was na miłość Boga!
— Wspólnie uwięziony — wspólnie powieszony! szydził Fursch z humorem szubienicznika, który tchórzliwemu baronowi obosiecznie krajał przelękłą duszę.
Sandok, chociaż mu podobny los zagrażał, śmiał się serdecznie mocno uradowany, gdy posłyszał rozpacz znienawidzonego barona, który teraz gdy mu śmierć w oczy zajrzała, drżał i truchlał.
— Stary złoczyńco, mruczał, stary biały z czarną duszą! Jakże on drży i biega jak szczur po rozbitym okręcie! Massa przybędzie, a okręt z baronem i Furschem, a także i z Sandokiem wyleci w powietrze! Żeby tylko i massa nie wyleciał! Massa musi mieć ratunek!
Sandok usiłował wyjrzeć przez dziurę w bocznéj ścianie — ale nie mógł już dostrzedz na brzegu ani powozu ani wysiadających z niego, bo „Rekin“ za bardzo się już od tego miejsca oddalił.
— O przeklęta rzecz! rzekł murzyn zgrzytając zębami i zaczął gorliwie i szybko rozszerzać dziurę, wielkim nożem dzielnie krając drzewo, trzeba massę ratować! O czarnym widocznie zapomniano. Nikt nie otwierał luki dla podania mu chleba i wody jak co wieczór, a murzyn Eberharda właśnie tego pragnął, bo mu nikt nie przeszkadzał w pracy, która też szybko postępowała. W godzinę późniéj dziura już była tak wielka że mógł przez nią wytknąć głowę i widzieć, jak jego pan, któremu towarzyszyli Marcin i Moro, układał się z jakimś żeglarzem, którego statek znajdował się niedaleko od miejsca, gdzie „Rekin“ stał na kotwicy.
— Bardzo dobrze, mruczał Sandok, najmą okręt i ścigać będą — ale się nie domyślają niebezpieczeństwa!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1223
Ta strona została przepisana.