Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1224

Ta strona została przepisana.

— Słońce zaszło, a wieczór coraz bardziéj rozpościerał swoje głębokie cienie.
Murzyn rozmyślał, w jaki sposób najlepiéj mógłby ostrzedz swojego massę i dobrego sternika Marcina, tudzież brata Mora o zgubie. Miałże czekać aż się zbliżą i dopiero wtedy wołać?
To było bardzo niepewne. Gdyż najprzód przy szybkiém płynięciu nie usłyszanoby jego głosu, a powtóre był pewny, że przy wszelkim zamiarze uratowania księcia, przeszkodzą mu tém, iż bez namysłu go zabiją — bo i bez tego Fursch pozostawił go przy życiu tylko dla wyciągnięcia z niego korzyści.
Ale Sandok powiedział sobie, że cokolwiekbądź ratować musi odbijający od brzegu okręt z niedomyślającymi się nic ścigającymi, a czarny w takich razach zawsze umie sobie dać radę. To też zapewne i murzyn księcia musiał nagle powziąć myśl szczęśliwą, bo z nowym pośpiechem zaczął krajać otwór w boku okrętu i wyłamywać go, tak że ten otwór zaledwie o stopę po nad wodą będący, coraz się powiększał. Wprawdzie była to praca męcząca i utrudzająca, ale dla silnéj ręki czarnego nie za ciężka. Chciał tak rozszerzyć dziurę, aby się przez nią mógł wyśliznąć — elastyczne członki murzyna potrzebują tylko małego otworu, który dla nas byłby bezpożyteczny. O to się tylko obawiał, aby na górnym pokładzie nie postrzeżono pierwéj jego roboty, aż mu się uda rzucić w nurty Sekwany.
Ale nie zaniechał swojego zamiaru, lecz krajał i wyłupywał belkę coraz bardziéj.
„Rekin“ rozwinąwszy kilka żagli, szybko ślizgał się po żółtawo siwéj wodzie, a Fursch stojący z tyłu przy sterze, widział z zadowoleniem, że jego okręt znacznie wyprzedzał statek księcia. Poznał też wkrótce, iż ten statek o wiele był mniejszy od „Rekina.“ Rudy Dzik stał na przedzie, majtkowie, nie wiedzący, komu podają pomocną rękę i o co chodzi, gorliwie pracowali za otrzymane pieniądze i jeszcze za-