Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1225

Ta strona została przepisana.

jęci byli przy żaglach i linach — a baron stał na środku okrętu i trwożliwie spoglądał to na brzeg, to na ścigających. Zimny pot wystąpił mu na czoło — śmiertelnéj doznawał trwogi, która odznaczała całą nędzotę tego nikczemnego tchórza. Kiedy chodziło o wymyślenie z obronnéj zasadzki jakiéj zemsty, jakiego nienawistnego czynu i o wykonanie go, ten blady, nędzny von Schlewe zawsze okazywał największą odwagę, zawsze knuł najhaniebniejsze plany; ale gdy szło o otwartą walkę, o jego życie, wtedy ulegał śmiertelnéj trwodze, której nawet nie miał siły ukryć przed innymi. O ile był wyrachowanym i okrutnym, chytrym i złośliwym, gdy chodziło o zaspokojenie żądz swoich, o poświęcenie młodych dziewcząt swoim grzesznym chuciom, o tyle znowu przedstawiał obraz tchórzliwego łotra, był bezradny i pogardy godzien, gdy przyjść miało do jawnego spotkania, gdy za mordercze i chytre plany miał być pociągnięty do odpowiedzialności.
Ucieczka, szczęśliwa ucieczka, było to ostatnie źdźbło słomy, którego się chwytał baron. Prędko pojął, że jeżeli przy wysadzeniu okrętu na prawdę przez to uniknie śmierci, że odważy się skoczyć w Sekwanę, co już dla niego było okropnością, to czekał go widok dostania się w ręce księcia, który podług jego rachuby, bardzo sprawiedliwie na nim się pomści. Wiedział przecięż najlepiéj co zawinił i na co zasłużył, i dla tego przejmowała go tak wielka trwoga, że zupełnie nieumiał nad sobą panować. Trząsł się i w swojéj nieradnéj rozpaczy nie czuł nawet zimnych kropli, z czoła jego spadających — doznawał śmiertelnéj trwogi, wszelki opis przechodzącéj. To spoglądał — na okręt ze ścigającymii to znowu na „Rekina“ i na wodę.
Ucieczka stanowiła jego jedyną nadzieję — ale wnet jego siwe, szeroko rozwarte oczy poznały, że odległość między nim a ścigającymi zmniejsza się, że okręt księcia pod kierunkiem Marcina prędzéj idzie naprzód niż „Rekin“ — trwoga zaostrzyła mu wzrok.