Fursch znowu napełnił szklanki i trącił się z nimi — twarze zarumieniły się, głosy stały się silniejsze. „Rekin“ wyglądał jak okręt piratów, taka na nim panowała dzikość i spustoszenie, taka ponurość. Beczka, z ktôréj bezprzestannie toczono i broń przy niéj, wzrastająca ciemność i groźne wołania, wszystko to pomnażało okropność wrażenia, jakie sprawiał okręt śpieszący po szerokiéj rzece.
Tu i owdzie stały dotąd przy brzegu większe i mniejsze statki — teraz „Rekin“ przybył na otwarte miejsce i wkrótce na przodzie i z tyłu nie widziano innego prócz okrętu ścigających.
Fursch był w dobrym humorze. Wino go rozgrzało — wyglądał jak potwór, mordujący z zimną krwią i dziką rozkoszą. Wychylił jeszcze jedną szklankę i zaśmiał się do Rudego Dzika, który zagłuszył powstające w nim myśli i chęci ratunku i zachowania życia.
I majtków odurzyło użycie wina, dzikiemi okrzykami życzyli Furschowi długiego życia, a ten cieszył się takiemi honorami.
Wtém nagle rozległ się trzask, jaki powstaje gdy kto drzewo łamie. Pomimo głośnéj wrzawy ucztujących, Fursch usłyszał ten uderzający łoskot, bo przez użycie wina zaiskrzyły się jego zmysły — zerwał się — oczy jego zabłysły — porwał jednę z leżących koło niego nabitych strzelb — słyszał dobrze że trzask rozległ się blizko niego. Prędko przejrzał pokład — potém przystąpił do poręczy i spojrzał na jedną stronę okrętu — nie mógł nic dostrzedz.
Ale jeszcze raz rozległ się ten sam trzask i teraz Rudy Dzik poskoczył do drugiéj poręczy, aby wyjrzeć, bo odgłos dał się słyszyć z téj strony.
— Murzyni krzyknął — przeklęty czarny ucieka! Widział, że Sandok dostatecznie rozszerzywszy otwór w belkach, wysunął się przezeń prawie aż po biodra i teraz zamierzał, wyciągnąć za sobą jak kot resztę ciała, i skoczyć w wodę, ktôréj ręce jego już sięgały.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1228
Ta strona została przepisana.