Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1232

Ta strona została przepisana.

nagle i słuchał, poczém z lekka dotknął ramienia sternika.
— Co nowego? spytał Marcin.
Moro położył palec na ustach i gdy pan Eberhard rozkazał stangretowi wracać do domu, wskazał powóz stojący niedaleko przy kilku samotnie rozrzuconych drzewach.
— Niech pioruny trzasną, wykrzyknął Marcin: to ekwipaż barona!
Moro potwierdzająco kiwnął głową, i z rozkoszą zwrócił także na to uwagę nadchodzącego księcia.
— Są wszyscy razem na okręcie, mruknął.
— Zabijemy trzy muchy jedną klapką, powiedział Marcin: to się wybornie zdarza!
— Ostrożnie, rozkazał książę — nie strzelać, nie rozpoczynać nieprzyjacielskich kroków, aż dam znak! Może zdołamy bez walki dostać ich w moc naszą.
— Za pozwoleniem, panie Eberhardzie, tak nie sądzę. Ci łotrzy już nas zwietrzyli — podnoszą kotwicę i chcą odbić od brzegu!
— Sternik Marcin ma słuszność. Widzę pięciu ludzi na pokładzie — nie, sześciu — mają trzech majtki!
— Prawda! Niech pioruny trzasną, te łotry nam umkną!
Książę również postrzegł przygotowania, śpiesznie czynione na „Rekinie, u do jak najprędszéj ucieczki — zaraz okiem przejrzał cały brzeg, i już w téj chwili według swojego zwyczaju wiedział co ma czynić.
— Będziemy ich ścigali! powiedział mocnym głosem i poszedł ku oddalonemu miejscu brzegu, w ktôrém stał jakiś okręt, wprawdzie nieco mniejszy do „Rekina“ ale niewątpliwie szybszy, bo daleko wysmuklejszy.
Marcin i murzyn udali się za księciem, czoła ich pofałdowały się z gniewu, gdy postrzegli, że trzéj razem znalezieni przeciwnicy przy pomocy trzech majtków zbliżali się ku środkowi rzeki i przez to dosyć daleko się odsunęli. Sternik „Germanii“ mimowolnie mruczał prze-