Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1242

Ta strona została przepisana.

jeden muskuł, przywołał do siebie dwóch łudzi, którzy ściągali żagle.
— Chodźcie tu moi ludzie, rzekł, i podał im sakiewkę ze złotem, oto reszta: którą wam wypłacić przyrzekłem. Macie zdrowe ramiona i tak dobrze pływacie, że to złoto z sobą zabrać możecie! Rzućcie się w wodę i płyńcie do brzegu — zostawcie nas i zapłacony wam okręt naszemu losowi!
Dwaj ludzie usłyszawszy strzały nabrali pojęcia o znaczeniu téj żeglugi, jednak nie znali całego niebezpieczeństwa, jakie im groziło, jeżeli pozostaną na okręcie. Wahali się zatém przez chwilę, przyjmując pieniądze.
— Nie ociągajcie się ani sekundy, nalegał Eberhard; opuśćcie okręt i ratujcie swoje życie! Ci ludzie tam wysadzą „Rekina“ w powietrze, a przytém mogłaby i was śmierć zaskoczyć!
— Najświętsza Panno, zawołał starszy żeglarz bledniejąc i ciągnąc za sobą syna: dla czegóż panowie nie chcecie się ratować? może mógłbym wam w czém dopomódz?
— Umykajcie prędko — póki jeszcze czas, powiedział Eberhard; my pozostaniemy tutaj, chociaż także pływać umiemy!
Marcin popchnął żeglarzy ku poręczy — i w chwili kiedy się rzucali w wodę, dał się słyszeć straszliwy trzask, który zatrząsł okrętem i zagłuszył plusk wody, która na chwilę pod dwoma okrętami zawirowała... zabłysł żółtawy płomyk i okropnie oświecił wodę i brzeg — zdawało się, że świat się zapada, że nastąpi sąd na wyklętych od Boga, znajdujących się na „Rekinie...“
Marcin modlił się — książę de Monte-Vero czuł, że okręt pod nim drży, że go fale podnoszą — ale to wszystko trwało przez chwilę, przez okropną chwilę. Czarne deski i części rozsadzonego szoneru bujały w jasno oświetloném powietrzu — żaden głos, żaden krzyk nie dał się słyszeć przy strasznym trzasku —