Sandok po kilku, tygodniach wyzdrowiał, rana jego zagoiła się. On jeden nie wierzył w śmierć Furscha i barona, i pojmiemy to niedowiarstwo, skoro usłyszymy, że na swoją rękę jeszcze raz całą nadbrzeżną okolicę Sekwany aż do Hawru poddał gruntownemu zbadaniu.
Przy téj sposobności nie zaniedbał mianowicie wstępować do licznych chat rybackich, i zdołał wynaleźć dwóch żeglarzy, którzy w owéj nocy podczas eksplozji dopłynęli do brzegu. Od nich dowiedział sié tyle, że mógł zaraz wrócić do Paryża i tam daléj odbywać swoje poszukiwania. Tak przytém postępował tajemniczo, że nawet sternika Marcina o swojém powodzeniu nie uwiadomił.
To miało ważny powód. Najprzód wiadomości dotąd zebrane były tego rodzaju, że Marcin mógł je wyśmiać, a powtóre, postanowił] nie prędzéj wyjawić wszystko, aż sprawdzą sié słowa, które dawno już powiedział sternikówi „Germanii:“ — „W przeciągu roku anioł w St.-Cloud udusi barona, albo Sandok utopić się w Sekwanie!“
Chciał dotrzymać obietnicy. Żadna myśl nie dręczyła tyle murzyna księcia, ile wyśmianie przez Marcina; wszystko mógł znieść, byle nie szyderstwo i na nic nie zważające urąganie.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1246
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XII.
Taniec umarłych o północy.