— Bardzo pilno, szepnął Sandok: czy mój brat Moro ma jeszcze służbę w nocy?
— Żadnéj służby, zupełnie wolny, odpowiedział czarny.
— Bardzo dobrze! Mój brat Moro pójdzie z Sandokiem na bal maskowy! O, bardzo piękny, bardzo rozmaity! Sandok i Moro będą także przebrani, niebiesko, czerwono i biało złotem wyszywane!
Ten opis bardzo wielkie wrażenie zrobił na czarnym, którego rasa lubi pstre kolory. Tańcując kilka razy podskoczył i przewracał oczami.
— Dobry Sandok myślał o mnie! powiedział potém.
— Baron jest w sali Valentino i rzucił okiem na piękną dziewczynę!
— O, Moro rozumieć! Brat Sandok chce barona zwabić do pułapki?
— Do St.-Cloud, do anioła dusiciela. Moro pomoże!
— Ale baron obaczyć murzyńską skórę i domyślić się złego?
— Nie widzieć murzyńskiéj skóry, tylko widzieć piękne białe pończochy, ciasne i pełne, tylko widzieć piękne kształy! Czarne maski na twarzy! Baron myśleć o pięknych kobietach — a w nich tkwić będą Moro i Sandok! Przyprowadzą tutaj barona i umieszczą na łóżku pod aniołem!
Moro zrozumiał zamiar Sandoka, z radości i rozkoszy skakał dziko. Plan podobał mu się, bo nastręczał mu sposobność, znalezienia się raz w różnobarwnéj odzieży w pośród maskowego zgiełku, który wprawdzie często widywał u dworu, lecz nigdy tak swobodnego nie miał udziału.
— Brat Sandok wie na pewno, że baron odwiedzi salę Valentino? zapytał.
— Najpewniéj! Biedni żeglarze uratowali barona i Furscha. Baron skoczył z pokładu przed wielkim ogniem na „Rekinie“ i machał łapkami jak pudel. Biedni żeglarze płynąc zabrali z sobą barona na brzeg. Fursch
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1249
Ta strona została przepisana.