Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1254

Ta strona została przepisana.

nia zmieniły, jednakże wadliwa wymowa łatwo go zdradzić mogła.
— Zkądże mam o tém wiedzieć masko? odpowiedział cicho. Lecz jesteś ten, którego wczoraj spotkałam; więc na znak, że to ty jesteś, powiedz mi swoje nazwisko!
— Wybornie! zaśmiał się kawaler; patrzcie jaka przebiegła, ta piękna Turczynka — tak to się wypytuje ludzi! Lecz prawie sądzę, żeśmy się nawzajem szukali i znaleźli, żeśmy się wczoraj spotkali i do salonu Valentino zamówili. Przekonaj mnie i zdejm maskę i welon.
— Nigdy — precz! — poszepnął Sandok, i niby zasmucony odwrócił się — to się przeciwi maskaradowéj swobodzie!
— Miluchna, mała filutko, przymilał się kulawy kawaler i przyglądał postaci Turczynki: no, to przynajmniéj wyznaj, dla zniesienia mojéj wątpliwości, gdzieśmy się wczoraj spotkali?
— Na bulwarach. Proszę o rękę! Kawaler, chociaż nie miał już żadnéj wątpliwości, więcéj dla żartu, podał Turczynce rękę, a Sandok na jego dłoni wypisał B. i Sch.
— Tak, tak, moja czarowna Franciszko — to my! Chodźmy do któréjkolwiek niszy w głównym salonie; przedewszystkiém obchodzić będziemy to szczęśliwe spotkanie. Musisz się trącić zemną.
— To nie uchodzi — moja siostra spotka się z nami na sali — ona chce jechać do domu!
— Twoja siostra? powiedział zdumiony von Schlewe. Powiedziałaś mi przecię wczoraj, że nie masz żadnych krewnych?
Sandok zląkł się — czuł, że powinien być ostrożniejszym.
— Tak jest, jak wczoraj powiedziałam, poszepnęła Turczynka i razem z kawalerem przybliżyła się do głównéj sali: mam tylko macochę i przyrodnią siostrę!