— Toś ty jest rodzaj kopciuszka, biedne dziecko, rozumiem! Twoja chciwa władzy przyrodnia siostra da się namówić, aby tu jeszcze pozostała. Wczoraj tak mi uporczywie odmówiłaś wstępu do twojego domu — dzisiaj muszę go zwiedzić!
— Nie nalegaj pan na mnie...
— Muszę go zwiedzić! Twoja piękność, którą wczoraj bardziéj podziwiać mogłem niż dzisiaj, zrobiła mnie twoim wielbicielem! Tak, tak, twoim wielbicielem! Jeszcze nigdy nie widziałem dziewczęcia, które możnaby porównać z tobą, z twoją wysoką, pełną postacią! Chciałbym cię poznać bliżéj. Twoją siostrę przyrodnią potrafię sobie pozyskać, odprowadzę was do domu!
— To nie uchodzi — macocha!
— Każecie jéj iść spać, a potém, tak, że się nie domyśli, darujecie mi kilka chwil towarzystwa.
— Stangret nas zdradzi!
— Mój woreczek zamknie mu usta, bądź spokojna! Czy jeszcze kogo trzeba się obawiać — może ojca?
— Ojciec umarł — był kamerdynerem cesarskim!
— Kamerdynerem u cesarza — to wy jeszcze mieszkacie w Tuileries?
— Nie, w St.-Cloud!
— Dla czegóż szepcesz tak niewyraźnie i cicho?
— Aby nas nikt nie słyszał!
— Czarownie, moja najukochańsza Franciszko! Jakże możecie po nocy same jechać do St.-Cloud? Ja wam towarzyszę!
— Otóż i moja siostra idzie!
— Turczynka w tych samych barwach co ty? — możnaby was wziąć jedną za drugą! powiedział von Schlewe, bujający w nadziei spędzenia nieporównanie rozkosznéj nocy.
Gdy sobie wyobrażał, że siostra przyrodnia może mieć równie piękną postać jak Franciszka, przyznał, że nie samo tylko szczęście, ale i biegłe jego oko wczoraj
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1255
Ta strona została przepisana.