i ogrody. Powóz odjechał — von Schlewe szedł za dwoma czarnymi, którzy teraz zdjęli welony, przez przodowy park do bocznego skrzydła zamku — cicho i ostrożnie przesuwali się wszyscy trzéj po żwirowéj drodze.
Nakoniec dostali się do drzwi bocznego wchodu. Moro otworzył je — Sandok poszepnął baronowi, aby stąpał ostrożnie w ciemnym korytarzu i dla tego pozostał tuż przy nim.
Von Schlewe rozkosznie się uśmiechał.
Był na drodze do bujającego rusztowania, po nad ktérém unosił się powabny anioł.
Moro pobiegł naprzód, otworzył ostrożnie swój pokój i przyniósł klucz od pełnego zrządzenia pokoju.
Wszystko to odbyło się tak cicho i tajemniczo, iż przez to nadzieje barona jeszcze bardziéj wzrosły — ta miłosna przygoda niezmiernie łechtała jego zmysły, bo miała rozmaite niebezpieczeństwa. Myślał o matce pięknéj ofiary, o mogącéj się przebudzić służbie — a potém o rozkoszy, jakiéj doznawać będzie w nocném towarzystwie dwóch sióstr.
— Chodź pan tu, poszepnął Sandok i wciągnął Schlewego do pokoju, z którego już nigdy wyjść nie miał: tu nikt nas nie usłyszy!
Moro zapalił lampę wiszącą u sufitu, któréj matowo czerwonawe światło rozwidniało nieco duszną przestrzeń.
— Wybornie — wybornie, wołał baron, położył kapelusz z piórami i zdjął maskę. Teraz możemy porozwiązywać nasze uciążliwe ubiory i godzinkę porozmawiać.
Von Schlewe chciał sam przyłożyć rękę do atłasowych masek Turczynek, ale nie dozwoliły tego, bo mu się wymknęły i roześmiały — nie chciały zdjąć masek, bo też i baron miał na sobie złotem wyszywany kawalerski spencer.
Trzéj w pokoju anioła dusiciela znajdujący się odbywali śmiertelną maskaradę.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1259
Ta strona została przepisana.