Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/127

Ta strona została przepisana.

Hrabia de Monte Vero wrócił do swojego przepysznego pałacu, gdzie służba czekała jego skinienia, gdzie na marmurowych stołach oczekiwały najkosztowniejsze potrawy i napoje.... Pomiędzy drzewami nad drogą, rozrzewniająco smutnie brzmiała pieśń:

Matki rodzonéj nie znałam.
Nikogom ojcem nie nazwała;
Boże kochany, jestem sama!
Och! żadne serce nie jest mojém!


ROZDZIAŁ IX.
Pająk.

— Przystąp pani bliżéj, droga pani Robert! rzekła jednego z następnych dni Furschowa, przekonawszy się kto tak mocno puka, do wchodzącéj szczegôlniejszéj damy, która z trudnością przebyła piaszczystą drogę wiodącą do chatki, bo nieco chrypiała — proszę bliżéj i przedewszystkiém chciéj pani usiąść!
— Chętnie — chętnie! w krótkich przerwach wyjąkała stara zgarbiona, — oj, ta astma — to śmierć moja!
— I przytém pani od rana do wieczora jesteś na nogach, utrzymywała pani Furschowa i z jak największą usłużnością wyszukała najlepszego stołka, który przysunęła przybyłéj. Sądziłam, że pani już dawno pozmieniałaś swoje baranie skórki?
— Co to baranie skórki — co też pani myślisz! Na nic cała praca, to tylko bieda i obawa, aby nie stracić ostatniego szeląga! zawołała stara, która wyjątkowym sposobem prędko powietrze łykać umiała, gdy kto wspomniał o jéj pieniądzach. Człowiek wypożycza za parę groszy piękne, drogie rzeczy, a nie wie czy się znowu kiedy z niemi zobaczy!
Myślę, że pani nie ucieknie żadna kundmanka, pani Robert!