pokoju i porwał jéj tak ważne dla księcia listy, teraz go nagle w pośród nocy do siebie zawołać kazała.
Sandok nie wahał się, bo lokaj wspominał mu o ważnym interesie, a zresztą nie obawiał się żadnego zamiaru zemsty ze strony hrabiny. Ciemnemi oczkami śledził każde jéj poruszenie i pod odzieżą trzymał prawą rękę — zapewne na jakiéj broni. Gdy się drzwi i portyera zamknęły, Leona nic, nie mówiąc wzrokiem zmierzyła murzyna.
— Czy wyświadczysz mi za tysiąc franków przysługę, wymagającą pośpiechu i odwagi? rzekła przystępując do biurka i wyjmując z niego rolkę złota.
— Sandok słucha — pierwéj wysłuchać, potém mówić!
— Dobrze! Wiem, że jesteś śmiały i zręczny chłopak. Raz dowiodłeś mi tego! Nie chcę o tém pamiętać, jeżeli ci się uda czyn, dla którego cię tu w nocy przywołałam. Usłuchałeś mojego żądania, już to samo zasługuje na nagrodę!
I hrabina podała czarnemu swoje ostatnie pieniądze.
— Sandok jeszcze nie zasłużył na nagrodę! Hrabina prosiła. Sandok przyszedł!
— Ach, szczególny chłopcze — zaraz widać, żeś sługa księcia. Przyszedłeś nie dla nagrody, lecz że cię prosiłam — więc dobrze! Jeżeli prośba tak skutkuje, to słuchaj! Chcę zgubić jednego człowieka, którego jak wiem i ty nienawidzisz! Może się boisz...
— Sandok nie boi się nikogo na świecie, odpowiedział czarny. Sandok boi się tylko Boga!
— Tego człowieka, którego zgubić pragnę, ściga twój pan, książę de Monte-Vero — on mu ucieknie, jeżeli nie uczynisz natychmiast tego, co ci powiem!
— O Sandok słyszy! Fursch — mruknął i spojrzał ciekawie, pytająco.
— Widzę, że wiesz o kogo chodzi! Następnéj nocy Fursch ucieknie mimo wszelkich, ostrożności i szpiegów,
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1277
Ta strona została przepisana.