Leona połączyła je z listami Eberharda, i trzymała je przy płomieniu świecy stojącéj obok niéj na biurku.
Nie odwracając oczu przypatrywała się pożerającemu żywiołowi, który prędko chłonął te ostatnie pamiątki miłości, dawno, dawno zagasłéj.
Kupka tlejącego się popiołku upadła na podłogę... a ileż to świata miłości, jaki ogień, ile nadziei zawierały w sobie skreślone na kartkach, które teraz rozwiane pędem powietrza, rozpadły się w czarnych i popielatych cząstkach!
Leona przez kilka minut stała nieporuszona — i jéj marmurowe serce miewało sentymentalne chwile — była kobietą! Ale wnet znowu na jéj twarzy osiadł chłód lodowy; straszliwa rzeczywistość, rozbudziła ją z tych marzeń.
Już dniało... musiała działać.
Jéj biała ręka jeszcze raz wysunęła tajemną szufladę. W jéj palcach zabłysła, cienka złota obrączka, przedstawiająca węża, i mały kosztowny flakonik pięknie szlifowany jak wschodnie flakony z różanym olejkiem.
W téj chwili weszła służąca do buduaru, dla rozniecenia ognia na kominku — znalazła panią tak jak ją o północy po raz ostatni widziała.
Gdy ogień zapalił się, hrabina skinęła na służącą, aby wyszła z pokoju.
Wzięła złotą obrączkę, przedstawiającą węża, oraz pierwéj użyty pierścień z pieczątką, i oba rzuciła w płomień na kominie — tym sposobem zniszczyła ostatnie pamiątkowe znaki Eberharda i patrzała w płomień, który jakby się nigdy nic nie stało, strawił złoto.
Potém pochwyciła mały flakonik, który zawierał w sobie kilka kropel czystego jak woda płynu. Flakonik ten, przed wielu, wielu laty podróżując w stronach południowych, otrzymała od staréj Włoszki, która podziwiała ją walczącą ze lwami i przecisnęła się do niéj przez tłumy.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1280
Ta strona została przepisana.