Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1293

Ta strona została przepisana.

ciągnięte ramiona Leony opadają... oczy jéj gasną... pada na piersi Małgorzaty, która się za nią modliła.
I Eberhard załamał ręce — był świadkiem straszliwéj śmiertelnéj walki, męczących wizyj swojéj umierającéj małżonki.
Marząc przyszła tu — Bóg wiódł jéj kroki, aby umarła na ręku córki, która błagała Nieba o jéj zbawienie i jéj przebaczyła...
Dumna, potężna hrabina Ponisńka, ręką śmierci w nicość została obrócona.
Eberhard przystąpił ku Małgorzacie, która w dłoniach utuliła oblicze.
— Modlisz się i czuwasz przy twojéj matce, wyrzekł poważnie — oby Bóg się nad nią zmiłował!
Małgorzata nie mogła zdobyć się na słowa — to co dopiero przeżyła, tak nagle i strasznie ją uderzyło, że do głębi duszy wzruszona klęczała obok Leony, któréj ostatnie słowa przebrzmiały — która leżała tam jak obraz marmurowy — jéj dumna postać była złamana, a ta godzina zatarła całą przeszłość.
— Ani jedna chwila prawdziwego szczęścia nie uśmiechnęła się do biednéj, powiedział Eberhard, i podał rękę córce, przyciągając ją do ojcowskiego serca; była zbłąkaną, przebiegającą puste łąki i nie mogącą znaleźć spokoju — zwodziła sama siebie, szukając w ciemnych przepaściach celu życia, porywając zaślepionych; była zbyt dumna i uparta, nie mogła się cofnąć... więc błądząc ścigana przeczuciem ostatecznego sądu, przybyła tu skonać w twoich objęciach! To dobrodziejstwo dozwala nam spodziewać się dla niéj łaski Nieba!
— Bóg przyprowadził ją do nas, mój ojcze, poszepnęła Małgorzata i podniosła się z przed martwéj, któréj lica ucałowała — spełnij prośbę twojéj córki i dozwól przewieźć do Monte-Vero ciało jéj matki! Tam w cichych godzinach przy jéj grobie klęczeć i modlić się będę!