ma lepszego schronienia i kryjówki dla ściganych nad stolicę z jéj niezliczonemi zakątkami i często przez długie lata niezwiedzanemi gniazdami złoczyńców.
Sandok słyszał powszechne o tém rozmowy, śpiesząc przez ulice i place Paryża, aby w każdym razie przed zapadnięciem nocy dostać się do Hawru. Mimowolnie rozśmieszały go te sprzeczki tłumów, bo sam jeden tylko wiedział, gdzie Furscha szukać należało. Gardził wszelką pomocą. Sam jeden zapragnął położyć koniec postępkom najniebezpieczniejszego zbrodniarza, bo pomimo to, nie chciał podzielać z nikim zaszczytu schwytania go; bardzo słusznie przypuszczał, iż tak przebiegły i rozdrażniony, tak doświadczony i ze wszystkiém obeznany zbieg jak Fursch, natychmiast przeczuje zdradę, skoro ujrzy krzątających się dwóch ludzi. Kiedy jednemu łatwo przyjdzie ścigać go niepostrzeżenie, jeżeli go tylko znajdzie, daleko więcéj uderzać będą dwie osoby depcące mu po piętach, a Sandok musiał się i tak mieć wielce na ostrożności, bo Fursch znał go za nadto dobrze.
Wprawdzie przedewszystkiém nasz czarny przyjaciel postarał się niejako o to, aby go na pierwsze spojrzenie nie poznano, a zimna, posępna, dżdżysta pora dopomogła mu do tego. Miał stary, długi płaszcz żołnierski, rzemieniem w połowie przepasany, przytém stary, szeroko-skrzydły kapelusz, pod którym jeszcze okręcił uszy czarnym szalem. Kto więc nie wiedział że w takiém okryciu tkwi murzyn księcia, témbardziéj nie mógł poznać, że zziębli i dla tego bardzo po europejsku zamaskowani czarni, nie byli wcale rzadkoścją na drogach łączących Paryż z portami.
W takim płaszczu i kapeluszu ubiór i postać Sandoka wywierały zupełnie inne wrażenie. Opakowany, chorobliwy i trzęsący się od zimna murzyn, miał krótkie spodnie, na nich faję, po za którą oprócz rewolweru tkwił sztylet, tudzież czerwoną wełnianą koszulę. Przedstawiał więc widok groźny i niezwykły, skoro nagle zrzucił swoje dobrze wyrachowane okrycie.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1296
Ta strona została przepisana.