— Dla tego też tu przychodzę, kochana Fursch! Myślałam właśnie o twojéj najstarszéj — jakże się ona nazywa? Zdaje mi się, że Małgorzata!
— Aha! rzekła pani Furschowa, nie zdradzając się miną wcale, że przewiduje zamiary Pająka.
— Chciałam zapytać cię, kochana Fursch, czy możesz obejść się bez téj dziewczyny i mnie ją odstąpić?
— Obejść się? Nie! ale odstąpić, pani Robert, co do tego to prędzéj się porozumiemy! Małgosia jest pilne, wierne i co do niepogardzenia śliczne jak obrazek dziewczę, — mówiąc między nami, najlepsze z całego mojego towarzystwa!
— Tak, — miło mi to słyszeć, to dziecię podoba mi się!
— O dziecku już tu mowy nie ma, pani Robert; dzięki Bogu do tyła ją wychowałam, że powinna zrobić furorę! O! ona już tyle kosztuje co zaważy, bo jéj piękność, bo jéj policzki mile rumienią się nie od chleba i kartofli.
Pająk podniósł się, — ostatnie słowa pani Furschowéj odjęły mu smak.
— Muszę wyznać pani, mówiła daléj taż sama, iż w Małgorzacie pokładam rzeczywiście wielkie nadzieje! Jest to kąsek dla znakomitych panów! Takiéj wrodzonéj delikatności i wdzięku, takich szlachetnych rysów nie znajdzie nikt w innych moich dzieciach!
— W takim razie omyliłam się, kochana Fursch! Myślałam, — tu znowu pająk przerwał swą mowę gwałtownym kaszlem i przeraźliwém chrapaniem — myślałam, — że ucieszysz się — jeżeli pozbędziesz się jednéj gęby — ustępując mi ją do pomocy! Ale jeżeli mówisz o furorę, — to zdaje mi się, że i mała do tego niezdatna, i ja nie mam podobnych zamiarów!
Pani Fursch niedowierzająco uśmiechnęła się.
— Mówmy otwarcie, pani Robert! Pani masz pewne zamiary co do téj dziewczyny?
— Żadnych innych, prócz przyjęcia jéj na pomocnicę!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/130
Ta strona została przepisana.