włosy z czoła, ale myślałem, że to już moja ostatnia godzina. Niech pioruny trzasną — Boże odpuść moje grzechy! to była straszliwa chwila, i nie życzę sobie doznać jéj drugi raz w mojém życiu. Byłem wtedy młodym, może dwudziestoletnim chłopakiem. Statek „Fryderyk Wilhelm,“ który wówczas przybył z Hamburga do Nowego Yorku, a na którym przyjąłem służbę majtka, był to nowy piękny okręt o trzech masztach, na którym niemieckie państwa przedstawialiśmy. Z Nowego Yorku wieźliśmy ładunek do Londynu, a kapitan Black, Anglik, był to człowiek, który się i samego djabła nie lękał — to mój prawdziwy nauczyciel! Niech pioruny trzasną! to była sztuka do wody stworzona — im bardziéj fale szalały, tém był spokojniejszy i bardziéj zadowolony!
Brzeg Ameryki, opowiadał daléj Marcin, już prawie od dwóch tygodni pozostawiliśmy za sobą i znajdowaliśmy się na pełném morzu, kiedy jednego wieczoru tak jak dzisiaj zaczęło się niepokoić.
— „Coś nastąpi chłopcy, zawołał Black: spuśćcie żagle i zabierzcie swoje racye! Noc będzie wściekła, ptactwo zapowiadające burzę już przelatuje! Dawajcie tu szklankę rumu — przedewszystkiém trzeba morzu zapłacić haracz, to przejdzie!“
I nasz kapitan Black wylał rum na syczące fale, które się do „Fryderyka Wilhelma“ zbliżały.
Za każdą minutą wzrastała burza i ciemność. Stałem obok sternika na tylnéj części okrętu. Można było widzieć tylko do połowy masztu. Biała piana coraz silniéj uderzała o pokład, a statek tańcował po falach jak orzechowa łupina! Wtém mogło to być około jedenastéj w nocy — postrzegłem jak coś włazi na maszt środkowy — było to podobne do naszego okrętowego kota, ale większe, czarniejsze i okropniejsze! Widziałem czerwone świecące oczy i to stworzenie tańcujące na maszcie, akurat jak kot w kominie.
— „He, sterniku!“ pomruknąłem, popchnąłem go
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1324
Ta strona została przepisana.