Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1334

Ta strona została przepisana.

plantatorów miał na sobie letnią odzież, oraz żółty szeroki kapelusz, a towarzyszący mu dwaj inni jeźdźcy widocznie go z uszanowaniem traktowali.
Skierował ku zamkowi pięknego młodego konia, a w kilka minut jeden z jego towarzyszy zeskoczył ze swojego wierzchowca i zameldował coś w pobliżu zajętemu rządcy Schönfeldowi.
— Zdaje mi się, powiedział książę do kobiet: że ten jeździec to nasz sąsiad, który nakoniec chce nam oddać wizytę!
W téj chwili gdy jeźdźcy pozostali pod murem, rządca zbliżył się do gruppy.
— Mam donieść waszéj wysokości, rzekł Schönfeld, że właściciel osady Santa-Francisca prosi o łaskawe zezwolenie na niezwłoczną z nim rozmową bez świadków!
— Sprawdził się mój domysł, zawołał uradowany książę: nakoniec szuka mnie nasz sąsiad! Idźcie do zamku, moje kochane, bo nieznajomy życzy sobie mówić zemną sam na sam; późniéj do was wrócę!
Gdy Małgorzata i czarowna Józefina przechodząc koło marmurowój sadzawki wodotrysku udały się ku portykowi zamku, Eberhard razem z rządcą udał się ku wjazdowi — widział owego jeźdźca, który niezawodnie był niemieckim plantatorem, stojącego na drogowym żwirze i z widoczném wzruszeniem spoglądającego za dwiema kobietami, które właśnie znikły za wodnistą zasłoną słoneczném złotem oświetlonego wodotrysku — potém postąpił naprzeciw księciu i ukłonił się.
Eberhard widział przed sobą pięknie wyrosłego, silnego, południowém słońcem ogorzałego mężczyznę, którego cała postawa i ruchy wprawdzie oznaczały wysoki ród i znakomite pochodzenie, lecz w którym te przypadkowe korzyści wybornie łączyły się z przeświadczeniem o energii i twórczości. Eberhard z upodobaniem przypatrywał się nieznajomemu, i dla tego przyjął go tém uprzejmiéj.