Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1335

Ta strona została przepisana.

— Przebacz; wasza wysokość, że ją na kilka chwil oderwałem od obecności dam, które widziałem idące do zamku, mówił nieznajomy pełnym wprawdzie, ale szczególniéj wzruszonym głosem — ale przedewszystkiém winienem złożyć waszéj wysokości moje dzięki za wzór, który mi podałeś! Staram się naśladować pana, a choć powodzenia moje w porównaniu z pańskiemi są zbyt małe i nieznaczne, jednak napełniają mnie tak wielką radością, że teraz, po zwycięzkiém postawieniu pierwszych kroków, musiałem pośpieszyć do waszéj wysokości, aby jéj prosić o radę i przyjaźń. Brzmi to pretensyonalnie, ale mam nadzieję, że dowiodę waszéj wysokości, iż nie zbliża się do niéj żaden niegodny.
Eberhard z coraz większém zajęciem słuchał słów nieznajomego; obudziło się w nim przytém jakieś szczególne wspomnienie. Ten głos, te rysy, chociaż ocienionie brodą, przypominały mu jedną osobę z przeszłości, któréj nie lubił.
— Witam pana w domu moimi rzekł, podając rękę gościowi i prowadząc go do zamku. Przebacz mi pan przedewszystkiém pytanie, które mnie niepokoi: — to podobieństwo — mój Boże — jak sobie teraz przypominam, nazwano pana senhor Waldemar... miałżebyś pan być?...
— Byłem kiedyś księciem Waldemarem, wasza wysokości, ze szlachetną spokojnością i radosną dumą odpowiedział nieznajomy; teraz jestem tylko człowiekiem, który jak ty mości książę, pragnie sam sobie utworzyć państwo! Mam nadzieję, że pan temu dążeniu nie odmówisz uznania i zajęcia! Przypomnij pan sobie słowa, które wyrzekłeś do mnie w innéj części świata, gdy się... o córkę twoją starałem...
Ręka Waldemara drżała w ręce Eberharda — obaj stali, patrząc sobie oko w oko, milczeli, obu zapewne ta chwila rozczuliła i wzruszyła...
— Powiedziałeś wówczas panie, że nigdy, nigdy nie oddasz księciu ręki twojéj pięknéj, ukochanéj córki...