— Małgorzato — czy poznajesz mnie? spytał mocno wzruszonym głosem.
— To on... o mocny Boże... to Waldemar!
I pokonana szczęściem tego widzenia się padła księciu w objęcia, który także poznał Józefinę z radością ku niemu śpieszącą.
Eberhard stał obok téj gruppy i budował się myślą, że obawiającéj się rozłączenia z jego woli Małgorzacie mógł śmiało powiedzieć:
— Senhorowi Waldemarowi, mojemu przyjacielowi, oddaję chętnie twoją rękę — teraz z honorem na nią zasłużył! Bogu na niebie niech będą dzięki, że wszystko dobrze sprawił!
Długo łkająca Małgorzata spoczywała u piersi ukochanego, do którego z boleścią tęskniła i którego nakoniec znalazła.
A on trzymał ukochaną tak mocno, jakby jéj nigdy więcéj od siebie puścić nie chciał.
Ale potém, kiedy książę ręce ich połączył i uściskał dzieci swoje, niewypowiedziana radość w słowach się objawiła. Tyle mieli sobie do opowiedzenia połączeni, tyle tam było uciechy, że cała noc im zeszła na rozmowie, a ranek zastał wszystkich na zamkowym balkonie.
— Senhor Waldemar, wstawszy powiedział książę żartobliwie: rządcy twoi będą oczekiwali rozkazów i instrukcyj! Czy będzie ci przyjemnie, jeżeli cię jutro z mojemi dziećmi w Santa-Francisca odwiedzę? Tam pomówimy o dniu, w którym wyprawimy wesele — czy zgadzasz się na to?
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1338
Ta strona została przepisana.