Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1339

Ta strona została przepisana.
Zakończenie.

Czyliż potrzebujemy jeszcze przedstawiać naszemu czytelnikowi, który nam tak wiernie towarzyszył w niezliczonych kolejach losu, przez które przechodzili Eberhard i Małgorzata — co sę teraz działo w Monte-Vero i w Santa-Francisca?
Szczęście, bezchmurna radość i tu i tam zaponawały — w obu miejscach jaśniało słońce prawdziwego, niepodzielnego szczęścia, a szczęśliwi nie mają żadnéj historyi.
Małgorzata oddała rękę księciu Waldemarowi, dumnemu utworzoną przez siebie i jak Monte-Vero błogo rozwijającą się kolonią, któréj był założycielem i panem.
Józefina zaś znalazła ojca i rozrzewniający to był widok, z jak dziecinną miłością, pięknie już rozwijająca się dziewica do niego się przywiązała. Często widywano jak promieniejący rozkoszą pan Santa-Francisca obok Małgorzaty i Józefiny konno śpieszył do Monte-Vero, gdzie ich w parku przyjmował szlachetny, szczęśliwie uśmiechający się Eberhard. Doznawał on nieopisanéj radości widząc, jak szczęśliwa była jego córka z posiadania swojego małżonka, jak na wzór utworzonego przezeń księztwa, kwitła osada Waldemara, i dotykając jego granic, rok w rok się rozszerzała.
Cesarz, dla księcia de Monte-Vero, kochający przyjaciel, wkrótce i pana osady Santa-Francisca przypuścił do swojéj łaski, a ilekroć don Pedro po trudach swoich rządów zapragnął wypocząć i nabrać nowych sił, widywano go w cywilnéj odzieży w towarzystwie Eberharda, Waldemara i kobiet.