larnych pojęć. Dalecy od chełpienia się pięknemi mowami, które jak przekonywa doświadczenie, rozsiewają tylko niezadowolenie, działali oni z ukrycia, pomagali, pocieszali i podnosili. Doktor Wilhelmi, malarz Wildenbruch i bankier Armand niezmordowanie dążyli do utrzymania utworów Eberharda i do ich rozkrzewiania — chętnie wyszukiwali pracę dla zubożałych, przewodniczyli ludowi i wspomagali nieszczęśliwych, a dla księcia de Monte-Vero, który z nimi pozostawał w ciągłych stosunkach, nie były za wielkie żadne ofiary, ponoszone dla osiągnięcia celu, jaki sobie założył.
Skrycie tylko, próżni lichych przechwałek owych bohaterów mównic, którzy udają, że przez swoje opłacone mowy chcą dopomagać ludowi, starali się o wynagrodzenie pracy. Nie dążyli oni do mnożenia niezadowolonych, lecz do uszczęśliwienia, bo pracowali nad otworzeniem ludowi dróg, wiodących jedynie do prawdziwego szczęścia, do prawdziwego zadowolenia wewnętrznego, dróg do pracy i zysku. Nie w skomplikowanych ideach nowoczesnych agronomów, nie w ambitnych po większéj części teoryach obfitych w słowa mówców upatrywali i znajdowali zbawienie ludu, lecz w odwiecznych, prostych prawdach, które pojmował książę de Monte-Vero, ten prawdziwy przyjaciel ludu, i które wiecznie się utrzymają.
Nim rzucimy ostatnie spojrzenie na naszych dalekich przyjaciół, niech nam wolno będzie donieść o dwóch osobach, które w ciągu naszego opowiadania może poniekąd słusznie zasłużyły na współczucie u naszych czytelników — mówimy tu o Sanoku murzynie i o Marcinie starym sterniku „Germanii,“ dwóch arcy wiernych sługach i stronnikach swojego pana.
Rany, jakie Sandok poniósł w walce z Furschem, wprawdzie zostały wyleczone, i zdawało się, że odzyska siły i zdrowie — w kilka jednak miesięcy późniéj rzeczy niezmiernie się pogorszyły.
Książę, który murzyna, podobnie jak i Marcina, coraz bardziéj lubił, poznał wkrótce, że postać Sandoka
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1342
Ta strona została przepisana.