Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1348

Ta strona została przepisana.

Stary książę w kilka dni późniéj z radością znajdował się na zaręczynach, po których wkrótce nastąpiło wesele. Głęboko wzruszony błogosławił córce Małgorzaty i hrabiemu don Ramirowi, który od chwili pierwszego ich spotkania dobre na nim wywarł wrażenie.
Józefina opromieniona najwyższém szczęście wyglądała jeszcze piękniéj niż zawsze, gdy szła prowadzona przez Ramira, którego radośnie świecące oczy z niewypowiedzianą miłością na niéj zawisły.
Jakie uczucia przejmowały Małgorzatę, gdy stojąc przy małżonku i ojcu, patrzała na szczęście dziecka, zostawiamy domysłowi czytelników. Widziała siebie u najpiękniejszego celu swojego życia, i ze łzami w oczach złożyła ręce, składając gorące dzięki Niebu za tak błogosławiony zwrot jéj życia, niegdyś nocą otoczonego, a teraz tak świetnie rozjaśnionego.
My zaś z błogiém uczuciem, żegnamy uszczęśliwionych ludzi, bo to co nam dodać pozostaje, da się zawrzeć w krótkich słowach: oni promienieją radością i zadowoleniem.
O całéj przeszłości zapomniano, pokonano ją, wszystkie boleści przetrwano i zniesiono.
A komuż po Bogu należało zawdzięczać tak szczęśliwe zakończenie i to zwycięztwo dobrego?
Najszlachetniejszemu z owoczesnych ludzi, którego zasady i nauki wiecznie błogosławione owoce wydawać będą, którego piękny cel oby także i nas podnosił, tak, iżby każdy wedle swojéj możności dążył do jego osiągnięcia, a zrozumiemy tu cel zawarty w słowach księcia de Monte-Vero:
Równouprawnienie dla wszystkich.

KONIEC.