Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/139

Ta strona została przepisana.

Małgorzata ujrzała się w niepewnym, pełgającym blasku świecy, sama z niegodziwym, nienawistnym człowiekiem, którego miała za śmiertelnego wroga.
Gdy ją z boku zachodził, z przebiegłém wyrachowaniem usiłował dostać się do okna, aby przeciąć swojéj ofierze drogę do niego — bo wołania na ulicę o pomoc byłyby dla niego zgubne.
Serce schwytanego w tę pułapkę nieszczęśliwego dziewczęcia biło gwałtownie — traciła oddech — oczami szukała wyjścia. Tymczasem baron zabezpieczył się od okna; szybko rzuciła się ku drzwiom, spodziewała się dostać na schody — wtedy byłaby uniknęła natarczywości pożądliwego łotra.
Uśmiechającym się wzrokiem śledził każdy ruch swojéj ofiary — widział, że śpieszy do drzwi. Małgorzata nacisnęła zamek z całą siłą — lecz nadaremnie — Pająk zamknął drzwi i klucz wyjął.
Rozpacz wystąpiła na rysy zgubionéj — szeleszczący jedwab w téj chwili straszne przedstawiał przeciwieństwo z bladą, przerażoną twarzą dziewczęcia.
Szambelan przesunąwszy się koło stołu zagasił świecę i natychmiast porwał Małgorzatę w objęcia.
Krzyk wydały jéj blade z przestrachu usta, czuła, że obrzydliwiec chciał stłumić ten krzyk, zbliżając zimne ze wzruszenia usta do jéj ust — z odrazą uczuła jego oddech, widziała tuż przed sobą jego siwe oczy — i z całą siłą pragnęła wyrwać się z jego objęć.
Baron Schlewe często już zwalczał taki opór, znosił go chętnie do pewnego stopnia, bo to podwyższało rozkosz użycia — cóżby to było gdyby wybrana przycisnęła go zaraz do swojego łona? w takim razie zmysły jego stanowczo zawiedzioneby zostały.
Ale Małgorzata w téj chwili poczuła w sobie dosyć siły do obrony życia, — zapragnęła dopiero nieżywa oddać się w ręce tego okrutnika, resztę więc sił chciała użyć na odparcie go; — — baronowi podobało się, że mała syrena, dziki kwiatek, jak mówił, opierała mu się, i swoje