Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/14

Ta strona została przepisana.

— Panie, wołali wybledli i przerażeni: stało się nieszczęście, — ognista gwiazda pokazuje już, co za sobą prowadzi! Jakiś powóz zaprzężony w cztery czarne konie przeleciał przez miasto. Koła i kopyta tratowały starców i dzieci — parskające zwierzęta rozhukały się — niepojętą szybkością wpadły po nocy — jakaś wysokiego wzrostu kobieta, mocno czarnym kwefem otulona, wypadła z powozu, — niepowstrzymane konie uniosły się — a woźnica z roztrzaskaną głową leży o jakie sto kroków daléj.
Zgroza przejęła także dostojnych gości zamku. Słowa sług sprawdziły się.
Rozwścieczone konie z powozem przeleciały jak piorun i znikły wśród nocnéj ciemności. Zdziwiony i przerażony lud klęczał obok czarno ubranej pięknéj kobiety, mówiącéj cudzoziemskim językiem i blizkiéj śmierci. Nikt jéj nie znał, nikt się nie dowiedział zkąd przybyła i dokąd dążyła — z objęć jéj wysunął się mały chłopczyk — ucałowała go jeszcze i wreszcie uległa w skutek skaleczeń po straszliwym upadku — szlachetne jéj rysy, czarnym kwefem otulone, były blade i zamarłe.
Ale świetny meteor niebieski, nakształt błogosławiącéj aureoli, rzucił swój blask na chłopaczka, którego biedni wieśniacy złożyli na szybko przyniesionych, zaledwie kiełkujących gałęziach i liściach, a niektórzy z nich przywołali pobożnego pustelnika Jana, który nie daleko miał swoją samotnię.
Szanowny ten białobrody człowiek, znany w całéj okolicy jako uczony i cnotliwy ojciec, przybył i złożył ręce do modlitwy, gdy ujrzał wybladłą nieznajomą damę i jéj synka. Mężczyźni i kobiety poklękali, bo jakaś niepojęta siła ukorzyła ich w proch, w chwili gdy pustelnik Jan podniósł dziecię, a opromieniła go niebiańska światłość.
— Świat zabrnął w grzechy i ciemność, rzekł starzec; nad nami unosi się znak boży, jak płomienna rózga; po tych dniach próby i nędzy, nastanie czas nowy