ny mógł sobie dogodzić — jego zawsze blade policzki kwitły jak piwonie.
— Wężu! szepnął — odpokutujesz ty mi za to!
— Wyjdź pan z tego domu, albo zawołam o pomoc! powiedziała Małgorzata głośno i stanowczo.
— Jeszcze cię dostanę w moje ręce. Popamiętasz ty mnie! mruczał baron, i prędko uporządkowawszy nieco naruszoną odzież, zabierał się do wyjścia.
— Zgasiłaś poruszeniem sukni świecę, powiedział potém głośno: proszę zaraz ją zapalić i poświecić mi na dół!
Małgorzata spojrzała zdziwiona na tego łotra — ale tyle nim pogardzała, iż nic mu odpowiedzieć nie mogła.
Pająk uprzedził ją w wykonaniu rozkazu — trzymając przed sobą lampę, wszedł zdumiony do pokoju.
— Bez światła? Ej, ej! rzekł dziwnym głosem. Szambelan wskazał Małgorzatę.
— Ta osoba jest dzika i bezwstydna — odchodzę!
— Przecięż nie z niełaską, panie baronie? spytała stara. Wyglądasz pan rozgrzany, pańskie policzki płoną bardzo, żebyś się pan na dworze nie zaziębił? albo może to tylko znak zdrowia!
— Tylko zdrowia! Zresztą mam powóz na dole.
Szambelan wyszedł. Pająk poświecił mu. Za drzwiami coś mruczało i brzęczało, jakby kto pieniądze liczył.
Małgorzata gorzko płakała, po przejściu trwogi i wzruszenia — chwila najwyższego niebezpieczeństwa dodała jéj niezwyczajnéj siły, ale teraz opanowała ją głęboka rozpacz.
W jakież to ręce wpadła! Pająk w duszy nie bardzo się gniewał za zaszłą dopiero scenę, sięgał on wyżéj co do téj ładnej dziewczyny, którą nabył za grube pieniądze. Zamierzał ułowić za jéj pomocą przynajmniéj jakiego księcia.
Okazywała zatém wielką przychylność i uprzejmość Małgorzacie, chwaliła jéj sprawiedliwy postępek i na-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/141
Ta strona została przepisana.