Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Cygan zbliżył się do altany, w któréj Małgorzata stała obok Pająka. Postrzegła ona obcego i zwróciła uwagę staréj zgarbionéj na to, iż może byłoby stosowniej poszukać innéj altany.
— Dla czego, kochane dziecię? odparła pani Robertowa: przyszłyśmy tu pierwsze! A przytém ten cygan nas nie napadnie!
Szambelan von Schlewe kłaniając się przystąpił bliżéj — a ponieważ książę znajdował się w pobliżu, więc musiał być ostrożnym — ale mimo to miał wielką ochotę przestraszyć małą upartą. W razie gdyby Małgorzata po bliższéj znajomości miała się na niego żalić, gotów był zaprzeć się wszystkiego.
Pająk powstał, aby odpowiedzieć na powitanie szambelana, który odpiął maskę — ukazała się zgrzytająca twarz barona. Małgorzata nie omyliła się — kulawy cygan był to ów łotr, którego przed kilku dniami tak rozpaczliwie od siebie odparła! Zdawało się, że zawsze chce ją prześladować — bo uśmiechał się tak przeraźliwie słodko, tak po kociemu przymilająco, że aż po niéj zimno przeszło.
— Znowu pani bledniesz, mała Syreno? szepnął; czy jestem tak odrażający?
Pająk śmiał się głośno — ale Małgorzata w obec tych dwojga szatańsko wyglądających istot, które się z sobą porozumiały, uczuła tak gwałtowną trwogę, że szybko wyrwała rękę z kościstych palców czyhającéj staréj w téj chwili czémprędzéj przebiegła obok szyderczo uśmiechającego się szambelana. Pająk chciał ją pochwycić rękami — ale baron zatrzymał go wskazując na drogę obok altany.
Małgorzata bez tchu prawie pragnąc wymknąć się tym dwojgu obrzydliwych ludzi, choćby ku temu nawet miała błagać pomocy obcych, nagle ujrzała teraz przed sobą młodzieńca elegancko i bogato po hiszpańsku przebranego; zdjął maskę i patrzał na nią przychylnie. Małgorzata myślała, że marzy — stanęła jak wryta — bo ten