wość puc mogła śmiech jego, powziął szybkie postanowienie.
Pająk nie obliczył fałszywie! Skoro weszła do altany, książę Waldemar powstał, pragnąc wyjść na kilka sekund, bo nie widać było wcale barona Schlewego. Prosił Małgorzaty, aby nieco zaczekała, bo nie mógł sobie odmówić przyjemności odwiezienia jéj do domu swoim powozem.
Gdy przechodził koło wodotrysku, postrzegł widocznie oczekującego nań cygana.
— Gdzie się podziewasz, baronie? rzekł stłumionym głosem: bądź łaskaw każ, żeby mój powoź zaszedł:
— Chwilkę, królewska wysokości, z cicha uśmiechając się odpowiedział szambelan: tylko chwilkę — zachodzi tu bardzo zabawna intryga!
— Mów pan — ale prędko — mam zamiar zawieźć zachwycającą blondynkę zaraz do mojego letni pomieszkania w parku!
— Dwie mile w nocy....
— A gdyby nawet i dziesięć, baronie, a choćbym i sam miał powozić — dla mnie nie ma nic za wiele! odpowiedział książę z zapałem, jakiego szambelan Schlewe jeszcze nigdy nie zauważył.
— To coś wygląda na uwiezienie! powiedział śmiejąc się.
— Zapewne już uporządkowałeś wszelkie stosunki z Robertową? spytał książę, który nie zrozumiał wyrażenia się barona Schlewego.
— Wprawdzie zrobiłem to, królewska wysokości, — ale lord Wood ma zamiar wyprzedzić księcia pana! A także tylko co osobiście kazał zajść twojemu ekwipażowi, i chce uprowadzić piękną Małgorzatę. Oto idzie tam ten stary pan w masce otyłego Turka! Jak on gorliwie chodzi około swojéj sprawy! Zajdzie on do altany do zachwycającej wincarki. a wieszczka sprzyja mu, pomoże mu sprowadzić ją do powozu.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/157
Ta strona została przepisana.