Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/169

Ta strona została przepisana.

Zanim obaczymy, co zaszło téj nocy pod Białym Niedźwiedziem, spojrzyjmy na osobę, która prawie niewidzialna siedziała w zadymionéj szynkowni. Jest to niedołęga Rulf, prawa ręka majstra Leopolda.
Rulf jest blizko trzydziestoletni mężczyzna; mały, bardzo krępy, z olbrzymiemi rękami i nogami. Chociaż z pozoru wygląda na kretyna, nie jest on bynajmniéj niedołężnym, ale jako głucho-niemy jest niejako zacofany, i dla tego dla starego szachraja Leopolda nieoszacowany. Bo oprócz tego, że wiecznie milczy, posiada niezmierną siłę, co jest niezmiernie ważną rzeczą dla starego i słabego właściciela gospody. Zkąd on go wziął, nikomu niewiadomo.
Rulf siedzi wiecznie za stołem szynkowym, ustawionym w głębi izby pomiędzy szafą z butelkami i drzwiami, ułatwiającemi wyjście na dwór a ztamtąd na otwarte pole. Głowa jego i część szerokich barków wystają po nad stołem, a podnosi wtedy tylko, wyciągając olbrzymią rękę do odebrania pieniędzy, gdy jaki gość da mu do zrozumienia znakiem, co chce mieć. Rulf tém łatwéj rozumie takie znaki, że wybór tam między jadłem a napojem niewielki! Chleb, kiełbaski, kilka flaszek z arakiem, wódką i piwem, oto jego sklep. Ma twarz pełną, lecz niezarosłą, oczy zwykle bez wyrazu, ale gdy się gniewa, nabiegają krwią i świecą dziko jak u zwierzęcia.
Gdy się drzwi otworzyły i majster Leopold wszedł z dwoma ludźmi, zachmurzyła się nieznacznie twarz jego; nie cierpiał on starego Leopolda, ale nie śmiał mu tego okazać, bo z niego żył.
Gospodarz powiedział swoim gościom dobry wieczór, i szczególniéj skinął głową siedzącemu najbliżej niego Furschowi — obaj widocznie znali się już od dawna.
— Gdzieżeś dzisiaj odbywał swoje żniwo? zawołał Rudy Dzik; jużeś pewno ukrył je gdzie na boku?
Rudy Dzik znał miejscowość Białego Niedźwiedzia, co nie każdemu było wolno. Widział on składową izbę Leopolda i jego prywatny pokój, gdy przed niejakim czasem