Gęste massy chmur piętrzyły się na niebie i zasłaniały słońce; wicher zwykle poprzedzający burzę, którego boją się marynarze, bo na wodzie wyradza się w pustoszący uragan, rozpostarł swoje potężne skrzydła i gnał przed sobą falę Północnego morza coraz wyżéj i wyżéj; szumiąc i gwiżdżąc pędziły one do wschodniego brzegu Anglii i tam rozbijały się z hukiem piorunu.
Doskonale silny i pięknie zbudowany bryg parowy walczył z dziko rozhukanym żywiołem, trzymając się drogi z Pas de Calais do Londynu. Pianą okryte bałwany to podnosiły go do wysokości domu, to znowu ciskały w otchłań wody, roztwierającéj się pomiędzy falami, jak straszliwy, wilgotny grób.
Silfrym okrętem huk wody i burzy miotał nieustannie, jak orzechową łupiną, tak gwałtownie rzucały nim bałwany do góry w powietrze, to znowu na dół w głębinę.
Na czarnych linach trzymali się majtkowie, z narażeniem życia wykonywając rozkazy wodą zlanego kapitana. Herkulesowa postać sternika, chociaż bałwany często groziły sprzątnięciem go z pomostu, stała niezachwiana na tyle okrętu. Silną dłonią kierował on „Germanią“ w pośrod nieustannego huku fal, starając się wszelkiemi siłami trzymać ją z dala od wybrzeża, którego niebezpiecznych miejsc dosięgła.
Bryg parowy „Germania“ znajdował się właśnie w pobliżu wyspy Chernes, do londyńskich doków już było blizko — ale zdawało się, że potężne koła machiny napróżno dziełają — burza i bałwany tamowały ich siłę!
Pioruny biły tak głośno, że zaledwie mężna było dosłyszeć rozkazy stojącego na swoim pomoście kapitana.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/17
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ I.
Niemiec.