obu i wnet poznał, że obaj a szczególniéj pierwszy, niewłaściwie mieli na sobie taki ubiór — miał pod tym względem wprawne oko.
Trzéj ludzie przy stoliku w kącie również obrócili się w stronę wchodzących, a gdy Doktor przypominał majstrowi Leopoldowi o obiecanym półkwaterku, tymczasem Dolmann, nie wstając, przywitał zbliżającego się Marcina.
— Chodźcie tu, zawołał, stary musi kazać coś przynieść, kiedy się tacy goście zjawiają!
Marcin podał Dolmannowi rękę i siadł przy nim za stołem, Eberhard uczynił to samo. Skinął na majstra Leopolda i kazał mu podać rumu i szklanki.
Na zapytanie usłużnego czatującego starca, wiele pan sobie życzy? dały się słyszeć słowa:
— Całą butelkę! które wywołały silny oklask zadowolenia.
Gdy niedołężny Rulf na znak Leopolda przyniósł czego żądano, Eberhard powiódł wzrokiem po izbie. Następnie wstał, a gdy Doktor i Rudy Dzik pili za jego zdrowie i coraz głośniéj gwarzyli, zapłacił gospodarzowi według żądania, białego talara. Leopoldowi oczy zabłysły, gdy dostrzegł, że ten szczególniejszy gość ma jeszcze przy sobie napełniony worek; zrobił więc tak uległą i pokorną minę, iż można było mniemać, że się ma do czynienia z najuczciwszą duszą w świecie. Daleko gorzéj i niebezpiecznej wyglądał Dolmann, który z przyjaciółmi wesoło rum zapijał.
Gdy Eberhard wrócił do stołu w kącie, Marcin w stosownej chwili poszepnął mu:
— Tam siedzi Fursch — Dolmann nas nie zawiódł!
Eberhard ostrożnie i obojętnie spojrzał na wskazanego, który nawzajem również nie spuszczał go z oka, bo widział pieniądze na szynkowym stole — a stary Leopold korzystając ze sposobności, gdy własnoręcznie na nowo napełniał próżną szklankę Furscha, zwrócił jeszcze raz jego uwagę na nieznajomego.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/171
Ta strona została przepisana.