Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/18

Ta strona została przepisana.

Wielkie krople deszczu przeinaczały i tak już mocno wodą zlaną okrętową osadę.
Z dnia zrobiła się noc ponura, — aż do głębi wzburzone morze huczało straszliwie.
Słuszny, pięknego wzrostu mężczyzna, silnie o przedni maszt „Germanii“ oparty, bez zadrgania, bez obawy, patrzał na toczącą się w koło niego zajadłą walkę. Bałwany ciągle nań pryskające, przemoczyły mu ciemny pled, okrywający jego piersi i ramiona, tudzież szerokoskrzydły kapelusz, mocno na czoło naciśnięty; — prawą ręką objął on maszt, i zdawało się, że owiewający go wicher i walka żywiołów przyjemność mu sprawiały, tak spokojnie przypatrywał się falującemu morzu, które jemu i jego okrętowi okropną śmiercią zagrażało.
Błyskawice złowrogo przyświecały, a niezmiernie szybko i gwałtownie z hukiem przelatujący promień światła, gwiżdżąc niby uderzał w piętrzące się bałwany.
„Germania“ zbliżała się do miejsca wybrzeża, na którém, w czasie kiedy zaczyna się nasze opowiadanie, nie opodal od śluzy londyńskiego doku Katarzyny, leżał dom retmana i inne urzędowe budynki. Ztamtąd śledzono losy walczącego ze wzburzoném morzem parowca.
Urzędnicy celni i oficer ód marynarki stali na brzegu, blizko swojego kutteru, zwykle używanego na dopłynięcie do zbliżających się okrętów, lecz na który teraz wstąpić nie śmieli, bo nawet majtkowie z poważną modlitwą szli do niebezpiecznéj roboty na rozhukaném morzu.
— Dziwna rzecz, powiedział pierwszy z celnych urzędników patrząc przez lunetę: nazwa okrętu niebardzo zgadza się z jego flagą!
— Masz pan słuszność, odrzekł drugi: teraz wyraźnie już można rozpoznać parowiec — Germania i brazylijskie barwy! Ha, jeżeli wywinie się burzy, to obaczymy przecięż co nam przynosi, — zdaje się, że dzielnie zbudowany! Raz, dwa, trzy.... i naliczył sześć dział na pokładzie.
Oficer kuttera stał tam blizko i także przez daleko-