że będzie starała się wywiedzieć i w tym celu zapytała o nazwisko i mieszkanie Eberharda.
Nie wymienił jéj tego obojga, lecz przyrzekł powrócić po niejakim czasie i za wszelką wiadomość wynagrodzić.
Gdy owéj nocy zachwycająca wincarka nagłe ujrzała się uwolnioną od towarzystwa starego lorda Wooda, — gdy powóz powiózł ją daléj po nocy, tak, że nie mogła pojąć co się z nią dzieje i dokąd jedzie, opanowała ją nieopisana trwoga, płakała gorącemi łzami — wołała — chciała wybić drzewiczki i wyskoczyć z powozu pędzącego jak strzała po ulicach stolicy.
Wtém nagle konie się zatrzymały. Ten, który tak długo niemi kierował, zsiadł, i serdecznie czując się zadowolonym przystąpił dc Małgorzaty, dręczonéj najstraszliwszém zmartwieniem, zrzucił płaszcz i przebranie i z uśmiechem zapytał, czy może wsiąść do powozu?
Twarz Małgorzaty mimowolnie wyjaśniła się, bo wuprowadzającym ją poznała znowu owego pięknego młodzieńca, którego widziała we śnie i który ją znalazł na maskowym balu.
Gdy służący księcia odebrał lejce i wsiadł na kozieł, książę prosił uśmiechającej się przez łzy dziewicy, aby się uspokoiła i jemu całkiem bez obawy powierzyła — zaręczał życiem, że ją w bezpieczne miejsce zawiezie.
A Małgorzata, jakby tak być musiało, jakby tak Bóg postanowił, wierzyła Jego słowom, pełna najczystszéj niewinności, małą, śliczną rączkę podała mu i nie pytała dokąd ją wiezie — bo czyliż mogło stać się jéj co złego?
I księciu szczególnie jakoś działo się w sercu, gdy